Ten temat od dawna chodzi mi po głowie, w końcu udało mi się ubrać go w słowa. Chyba każda mama alergika nie raz słyszała to pytanie "to co on/ona właściwie je"? I inne pełne szczerego współczucia uwagi typu "biedne dziecko, nawet nie może zjeść jajecznicy", "to co on je na śniadanie skoro nie je mleka?", "biedne dziecko, nie może jeść słodyczy (ze sklepu)", "to nie może zjeść NAWET kawałka drożdżówki?" "a co się stanie jak zje to czy tamto", "a kiedy mu TO przejdzie?" "a kiedy będzie jadł NORMALNE rzeczy".
Ale najczęściej słyszymy "biedne dziecko".
Otóż nie, nie jest to wcale biedne dziecko. A dlaczego?
Dlatego, że wcale nie ciągnie go to tych niedozwolonych produktów i chętnie je "swoje".
Dlatego, że zamiast napchanych polepszaczami drożdżówek, zjada domowe ciasto.
Dlatego, że zamiast czekoladowych kulek na mleku krowim, zjada jaglankę z owocami.
Dlatego, że zamiast kupnych soków z toną cukru, pije wodę.
Dlatego, że zamiast deseru z torebki, zje domowy kisielek z owoców i tapioki.
Dlatego, że zamiast wędliny z marketu pełnej azotanów, białka sojowego, przypraw niewiadomego pochodzenia i glutaminianu sodu, zje kilka plasterków pieczonego indyka.
I zapewniam Was, to że nie może jeść mleka, jajek i wielu innych rzeczy wcale nie znaczy że jest "biedny". I naprawdę alergia u dziecka nie musi być tematem przewodnim każdej rozmowy z mamą alergika. Mały alergik, oprócz tego, że nie może jeść uczulających go składników jest takim samym dzieckiem jak każde inne. Lubi się bawić, rysować, biegać, bujać na huśtawce i zjeżdżać ze zjeżdżalni. Lubi oglądać Świnkę Peppę i Strażaka Sama. Lubi rzucać piłkami. Lubi bawić się w chowanego i berka. Głośno się śmieje, wariuje i skacze na łóżku. Ogląda książeczki. Wciąż chce poznawać nowe rzeczy, zadaje setki pytań.
Nie rozmawiajcie z mamą alergika tylko o "strasznej alergii" jej dziecka. Dziecko nie powinno wciąż o tym słuchać, bo w końcu uwierzy, ze jest inne, gorsze, "biedne". Ciągłe użalanie się nad losem małego "nieszczęśnika" nie przynosi nic dobrego. Zarówno mama alergika jak i dziecko alergik przyzwyczaili się do ograniczeń dietetycznych, nie stanowi to dla nich problemu. Są przyzwyczajeni, że w gości czy do restauracji zabierają porcje własnego jedzenia. Nie róbcie z tego wielkiego "halo". To jest dla nas, mam alergików, normalne, to nasza codzienność i nie chcemy o tym rozmawiać i narzekać na taki stan rzeczy przy każdej okazji.
Oczywiście mamy alergików czasem mają gorsze dni, czasem narzekają, czasem chcą się wyżalić, czasem mają kryzys. Mali alergicy też czasem marudzą lub chcą zjeść coś niedozwolonego. To też jest normalne. I przejściowe. Często też same pytamy i poruszamy temat alergii dziecka, szczególnie w rozmowach z innymi doświadczonymi mamami alergików. Ale litości, nie chcemy żeby tematem przewodnim wszystkich rozmów z nami było "to co on właściwie je" ;-)
Może zainteresują Cię podstawowe informacje o alergii pokarmowej.
>>Dziecko nie powinno wciąż o tym słuchać, bo w końcu uwierzy, ze jest inne, gorsze, "biedne".<< Święte słowa, dziecko w tym wieku "downloaduje" wszystko co się do niego i o nim mówi. Takie gadanie to gotowe kompleksy w późniejszym wieku!
OdpowiedzUsuńdokładnie tak!
UsuńJako alergik żywieniowy i wegetarianka przyznaję, że pytania o sposób żywienia są dość męczące... Zawsze powtarzam, ze dzięki temu sama dobrze gotuję i odkryłam mnóstwo nieznanych szybciej smaków :)
OdpowiedzUsuńwiadomo, że każdy chce dobrze, ale jak się słucha takich pytań codziennie to jest ciężko ;) fajnie, że zdrowo się odżywiasz!
UsuńOoo tak odwieczne pytanie. Szczegolnie kiedy ludzie slysza ze moja cora ma alergie na ziemniaki. To co ona biedna je. Eh... o kaszy jaglanej wiekszosc nie slyszala i to dla nich jakas straszne cos. Eh.
OdpowiedzUsuńdokładnie, ciężko sobie w Polsce wyobrazić obiad bez ziemniaków ;-) Aleks też do tej pory nie jadł ziemniaków, teraz powoli próbuję wprowadzać, jednak nadal są pod znakiem zapytania.
UsuńJa dzięki alergii nauczyłam się gotować i zdrowo odżywiać, więc jakieś plusy ona ma :)
OdpowiedzUsuńwidziałam Twojego bloga, bardzo apetyczne smakołyki :)
UsuńPo kilku latach stwierdzam, że takie gadanie przez rodzinę, mój maluch zablokował się na poznawanie smaków i jego jedzenie znacznie się ograniczyło, a radziłam sobie naprawdę dobrze...
OdpowiedzUsuńmoże powiedz rodzinie, że dziecku nie służą takie komentarze. mam nadzieję, że wszystko wróci do normy :-) pozdrawiam.
Usuńhej dzięki za komentarz, ale raczej nie ;-) ale zajrzałam na Waszego bloga i życzę powodzenia w pisaniu, podobał mi się Wasz post o adoptowaniu psów, fajnie że szerzycie takie akcje wśród innych nastolatków.
OdpowiedzUsuńMamusiu dlaczego mam dietę? mamusiu dlaczego nie mogę jeść mleka?
OdpowiedzUsuńTe pytania mnie bolą najbardziej, era pytań rodziny o biedne dziecko skończyła się jak mały podrósł, a teraz on zaczyna zadawać pytania. I powiem, że te są gorsze... :(
U nas te same pytania. Babcia: ale on biedny, nawet mu słodyczy nie mogę kupić, nic nie je a tak to bym go nakarmiła kaszą na mleku. Wkurza mnie to. Plusem eliminacji bmk jest to, że dziecko nie je tych wszystkich rzeczy dla dzieci pełnych cukru i innego syfu. Spotkałam się z tym że niektórzy podają niemowlętom ciasta i danonki itp.
OdpowiedzUsuń